Obserwatorzy

Follow this blog with bloglovin

Follow on Bloglovin

czwartek, 27 czerwca 2013

Jak się nie opalać i czym się ratować, czyli o własnej głupocie!

Chciałam się z Wami podzielić własną głupotą i doświadczeniami odnośnie opalania. Zdjęcia będą przynajmniej w moim odczuciu troszkę nieprzyjemne, więc ostrzegam.

Musicie wiedzieć, że jeszcze nigdy nie byłam opalona! Z solarium nie korzystałam nigdy, smród samoopalaczy mnie obrzydza, a na te droższe mniej wyczuwalne mnie nie stać, więc cały rok zachowuję chorobliwą wręcz bladość i białość skóry.

Zaczęły mnie denerwować ciągłe komentarze typu: 'o matko, ale jesteś biała', 'ale świecisz nogami, mogłabyś je chociaż trochę opalić', 'dobrze się czujesz? może chora jesteś, badałaś się czy nie masz anemii?' do tego jeszcze dochodzą moje wiecznie podkrążone oczy,  z sińcami.. no cóż, taka już moja uroda, nie da się ukryć.

Pewnej słonecznej niedzieli postanowiłam więc się trochę poopalać. Dodam jeszcze, że nienawidzę leżeć plackiem na słońcu, a nabieranie stopniowej opalenizny mnie przeraża (przecież na to potrzeba kilku dni leżenia, kremowania, zabezpieczania, pocenia się..o ja głupia..)

Mój fototyp należy do tego najjaśniejszego. Skóra po ekspozycji na słońce czerwienieje, a potem stopniowo wraca do normy, nie zostawiając nawet cienia złotobrązowej barwy..

Może faktycznie, gdybym stosowała się do zaleceń udałoby mi się opalić, ale wiecie jak ciężko znaleźć czas na opalanie przy dwójce dzieci i masie obowiązków?

Opalanie w moim wypadku powinno wyglądać tak:
-pierwsze dni opalania (np. 4 dni) - filtr najmniej SPF 30-40,
-następne dni - mniejszy filtr SPF 15-25,
-po około 10 dniach filtr SPF 10.

Niestety, nie wiem co mnie podkusiło, żeby opalać się bez żadnego filtra! Rak mi się marzył, poparzenia, czy inne dziadostwa.. nie wiem. Niemniej jednak spędziłam godzinę na słońcu leżąc na plecach i dosłownie smażąc się.
Na początku nie było nic widać, ani czuć. Do tego słońce co chwila chowało się za chmurami, więc łudziłam się, że 'wyjdę z tego cało'.

Zobaczcie co ujrzałam po pół godziny od zakończenia opalania:


Wszystko piekło i bolało. Skóra wyglądała jak oblana wrzątkiem. Najgorzej zniosły to uda w okolicach bikini, które były bardzo przekrwione.

Pochwalę się też cudnym rakiem na twarzy.. mimo tego, że była ona zabezpieczona kremem z filtrem (jako jedyna część ciała) słońce nie obeszło się z nią miło. Filtr okazał się być dla mnie za niski. Żebyście widziały strach w moich oczach kiedy pomyślałam sobie, że przecież po takiej dawce promieni skóra zacznie schodzić i się łuszczyć..


Piszę tego posta, kiedy moja skóra jest już w dobrym stanie. Od tamtej pory minęło już prawie 2 tygodnie. Twarz jedynie delikatnie się złuszczyła, a pozostałe partie ciała są teraz lekko 'muśnięte' słońcem, chociaż nadal do opalonych nie należę (bo jakim cudem..). Łuszczę się jedynie na żebrach, tuż pod miejscem, w którym była góra od bikini. Myślę, że jak na taką głupotę to i tak dobry wynik i małe szkody.
Jedynie rozstępy są nadal przekrwione i czerwone.

A teraz opowiem wam czym się ratowałam.

W domu jak na zrządzenie losu nie miałam nic 'po opalaniu'. Przetrzepałam całą szafkę z kosmetykami i w moje ręce wpadł ratunek od Decubal.

Czytam etykietkę: Decubal ANTI-ITCH GEL Łagodzący i kojący żel przeznaczony do skóry podrażnionej. Patrzę na skład: krótki, z panthenolem za połową. Myślę sobie: gorzej już być nie może.

Przezroczysta tubka z wygodnym dozownikiem zawierała w sobie 100ml cudownie kojącego, bezzapachowego żelu. Przyznam, że nałożenie było kłopotem ze względu na bolącą skórę, ale sam żel mi tego nie utrudnił. Jego konsystencja jest typowa, łatwo sunie po powierzchni. U mnie wchłaniał się średnio i trochę kleił, ale to ze względu na grubą warstwę jaką karmiłam ciało.

Anti-Itch Gel skutecznie złagodził podrażnioną skórę i nawilżył ją, dzięki zawartości gliceryny i wit B5 (w składzie brak tłuszczu).







Inne sposoby na łagodzenie oparzeń słonecznych:
-stosowanie Panthenolu np w postaci pianki,
-smarowanie poparzonych miejsc sokiem lub żelem z aloesu,
-jeżeli mamy w domu roślinkę aloesową możemy zmrozić jej liście, potem obrać ze skórki i przykładać do bolących miejsc, przyniesie to upragnioną ulgę,
-okłady z grubej warstwy maślanki,
-jeżeli występują np.bąble musimy zaopatrzyć się w coś antybakteryjnego, aby wspomóc leczenie i nie dopuścić do infekcji.


Uczcie się na moich błędach i opalajcie bezpiecznie :)

Pozdrawiam

19 komentarzy:

  1. Jej wspoczuje :(
    Ja kiedys przed wlasnym slubem tak sie spalilam- poszlam na solarium (2 i ostatni raz) i sie spalilalm tak, ze wygladalam na wlasnym slucie jak ty na zdjeciach- okazalo sie ze w solarium bylo nowe lozko i cos tam nie bylo wlosaczone, albo zle ustawione- niestety jak to zwykle bylam nie mialam rachunku zeby dochodzic rozszczen :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o matko, to dopiero masakra :( współczuję, każdy chce wyglądać na ślubie jak najlepiej, a tu Cię tak załatwili w solarium.. szkoda, że nie dało się ich zaskarżyć..

      Usuń
  2. ojooj, biedactwo.. to słońce jest takie zdradliwe, a jak ma się takaą jaśniutką karnację jak ty to tymbardziej trzeba uważać :)
    teraz tylko pozostało sie przemęczyć i poczekać aż oparzenie zejdzie.
    ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładnie.. nie ma łatwo. na szczęście już jest dobrze.

      Usuń
  3. o matko ale się spaliłaś :/

    Ja całe szczęście opalam się bardzo szybko na dodatek już na brązowo nie wiem komu/czemu mogą to zawdzięczać :D

    OdpowiedzUsuń
  4. ojj kiepsko taki jest mankament skóry suchej przemuszcza wszystkie szkodliwe czynniki środowiska zewnętrznego :( biedne piegi :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. teraz mam piegi nie tylko na twarzy, ale i ramionach i udach :P

      Usuń
  5. Ojej, współczuję, też się tak załatwiłam w tamtym roku i to zupełnie przypadkiem, bo też nie należę do fanek opalania ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja czasem po spacerze jestem czerwona jak nie wiem.. i nie wiem co takiego fajnego w prażeniu się na słońcu :P

      Usuń
  6. Łooojoj. Szczere współczucia!;(

    OdpowiedzUsuń
  7. Haha, znam te komentarze na temat bladości skóry :D Zimą co chwilę się mnie pytają, czy się dobrze czuję, czy nie mam anemii, i czy zaraz nie zacznę mdleć, bo zlewam się z białą ścianą. Na szczęście moja skóra jest na wspaniały sposób dziwaczna, że przy filtrze, latem, opalam się na lekki brąz, nie na czerwień (całe szczęście). Czasami latem na prawdę dobrze się opalę, co zabawnie komponuje się z jasnymi włosami :P Jednak mam to do siebie, że opalenizna dość szybko mi schodzi- 2 miesiące od wakacji znowu jestem blada ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. współczuję, W wolnej chwili zapraszam do mnie na: http://ourloveourpassion.blogspot.com/ :) Chętnie wpadnę tu jeszcze nie raz :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Fakt, wyjście na słońce bez żadnego zabezpieczenia przy skórze zupełnie do niego nieprzystosowanej nie jest najlepszym pomysłem. Ja mam świetny chłodzący żel po opalaniu. Uratował mi skórę w ubiegłym roku, gdy nie doceniłam włoskiego słoneczka. Uważaj następnym razem. Szkoda skóry.

    OdpowiedzUsuń
  10. Współczuję :( niestety wiem co to znaczy dwa lata temu też tak miałam... :(

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze :)

W wolnych chwilach czytam każdy komentarz i odwiedzam wszystkich, którzy coś tu zostawili ;)

Na pytania staram się odpowiadać pod tym samym postem, aby łatwiej było znaleźć to czego się szuka.


Pozdrawiam *

Zaglądnij:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...