Obserwatorzy

Follow this blog with bloglovin

Follow on Bloglovin

niedziela, 30 września 2012

Oliwka z niebieską kreską.

Cześć dziewczyny :)

Na wstępie chciałam przeprosić te z was, których komentarze przypadkowo usunęłam.. jest to wynikiem tego, że przycisk 'usuń' jest tuż obok 'opublikuj' i czasami przeglądając bloggera z komórki zdarzy mi się mały zez(:P) i niedokładne trafienie palcem. W rezultacie zamiast pod posta komentarz ląduje gdzieś w otchłani.

A dzisiaj przygotowałam dla was na szybko makijaż z użyciem złoto, oliwkowo, niebieskich cieni z TCW i Ruby Rose (bardzo nietrwałe, ale niestety po przeglądzie moich kosmetyków nie mam lepszych:( ) i tuszu 2000 calorie.
Początkowo uważałam, że to połączenie kolorów będzie dobre, ale teraz wydaje mi się, że gryzą się na powiece. No cóż, oceńcie sami.



A może powiecie mi o czym najchętniej czytacie, jakie posty lubicie? Ostatnio nic nie kupuję, więc nowościami się nie chwalę i czasami nie wiem o czym napisać. Byłabym wdzięczna za wszelkie sugestie :)

piątek, 28 września 2012

Wrześniowe DENKO

Jako, że zaliczam się do osób, które powoli denkują to i tak cieszę się ze swoich wyników. Teraz przybliże wam co zdenkowałam, a co wywaliłam.
Zdjęcia kiepskiej jakości, wiem, ale dalej nie mam aparatu i telefon to mój jedyny przyjaciel. Produkty tematycznie wymieszane :P
 - Gaga, chusteczki nawilżane dla dzieci - z córami zużyłyśmy około 5 opakowań, ładnie pachną, nie podrażniają, ja zmywam nimi makijaż, chociaż kilka od góry zawsze jest dość suchych, dlatego warto je trzymać do góry dnem :) Będę kupować dalej.
 - Sudomax - krem z tlenkiem cynku, dwie próbeczki, polubił się z pupą Zosieńki :P Mam zapas więc nie kupię.
- Johnsons baby, mleczko pielęgnujące, wersja mini, ładnie pachnie, ale nawilżenie jest krótkotrwałe. Nie kupię więcej.
- Alantan - puder, jak to puder, dobra zasypka. Kupię ponownie.
- Avon, skin so soft, balsam do ciała, ładny zapach, balsam całkiem przyzwoity. Nie kupię bo lubię nowości.
 - Lirene, beauty care - żel do mycia twarzy, miałam po nim ściągniętą skórę i nie lubię żeli do twarzy, dlatego nie kupię więcej. Zużyłam go jako mydło w płynie.
- Avon, planet spa, maseczka z minerałami z Morza Martwego, szału nie ma, dużej nie kupię.
- Pollena Ostrzeszów, Biały jeleń, żel do higieny intymnej z chabrem bławatkiem, miniaturka, całkiem przyzwoity, więc być może kupię dużą wersję.
 - Avon, próbka podkładu, zużyłam kilka dużych buteleczek, ale szukam mojego ulubieńca, bo ten podkład jest dla mnie za słabo kryjący.
- Aile, żel pod prysznic, ładnie pachnie, dobrze myje, ale wrażliwców może wysuszać.
 -Avon, mleczko do demakijażu - dobre mleczko, ponownie nie kupię bo wolę micele i płyny.
- Ziaja, tonik ogórkowy, bardzo dobry tonik, jak nie znajdę czegoś ciekawego to do niego wrócę.
 - Hipp, oliwka pielęgnacyjna, dobra oliwka, ale przestawiliśmy się na emolienty, więc nie kupię, chyba że zajdzie potrzeba na dobrą oliwkę.
- Timotei, odżywka do włosów - szczerze mówiąc na włosy jej nie stosowałam, jedynie goliłam nią nogi, więc o wpływie na włosy się nie wypowiem ;p przyjemny zapach.
 -Bambino, krem ochronny z tlenkiem cynku, chyba zna go każdy, całkiem całkiem więc mam już kolejne opakowanie.
- Loreto salon, guma do stylizacji włosów - dobra guma, na pewno kupię ponownie.
- Danielle Laroche, szampon do włosów z minerałami Morza Martwego, zły nie jest, ma przyjemny, intensywny zapach, ale ponownie nie kupię.
 - Avon, clearskin - tonik, denkiem nie jest, ale idzie w kosz bo go nie używam (zbyt alkoholowy) i się przeterminował.

- Ziaja, Ziajka, mamma mia - krem przeciw rozstępom, w ciąży do końca nie zużyłam, przeterminował się i czeka go kosz.
- Nivea Baby, krem przeciw odparzeniom, zawieruszył się gdzieś w torbie i przeterminował się - kosz.
- Avon, planet spa, oliwkowa maska do włosów. Jeszcze z okresu kiedy denerwowały mnie maski, dodatkowo jakoś zapach mnie nie przekonał, prawie pełna, ale już po dacie - kosz.

To by było na tyle :)

środa, 26 września 2012

Gadżetowo dodatkowo

Cześć. Brak weny mnie nie opuszcza. Kompletnie nie mogę się zebrać do pisania, a jednak ciągnie mnie do bloga jak nie wiem.
No i tak sobie myślałam o czym tu wam dzisiaj napisać (zaczęłam już nawet robić pierwsze zdjęcia do wrześniowego denka) i przypadkiem zauważyłam moje serducho.
Co o nim sądzicie? Dostałam go już kawałek czasu temu. Świetnie sprawdza się jako błyszczący, użyteczny dodatek, bo moja pikawa jest pendrivem :) co prawda tylko 1Gb, ale przydaję się w wielu sytuacjach jak np. w szkole na wykładach, kiedy trzeba zgrać na coś jakąś prezentację.
Prawdę mówiąc mam ochotę serducho rozbroić i sprawdzić czy do środka nie da się wsadzić pendriva 'większego kalibru' ;p

Hit, czy kit? :P





wtorek, 25 września 2012

Las Vegas jako french na szybko

Cześć.
 Dziękuję aparatce za przepis na ciasto chałwowe KLIK które na moich urodzinach w sobotę zrobiło wielką furorę jako tort i zniknęło w mgnieniu oka :)

Myślałam, a raczej obrałam sobie datę moich urodzin jako taki przełom w moim życiu i czas na zmiany, no i zaczyna się zmieniać, ale na gorsze..

Myślę nad rozpoczęciem akcji pijania ziołowej herbaty np. pokrzywy ewentualnie połączeniu dwóch herbatek lub żeby efekty były lepsze naparu z suszu (pokrzywa itp.). Jak zgłębię bardziej temat i obiorę cel poinformuję was.

A wracając do głównego tematu pokażę wam kolejne podejście do lakieru Las Vegas Delii. French wykonany jest na 2 warstwach odżywki Eveline 8in1 i powstał właściwie przypadkiem, gdy z nudów zaczęłam ciapać paznokcie lakierem, dlatego od razu mówię - wiem, że nierówno.



piątek, 21 września 2012

Prywatne Las Vegas

Cześć.
Napaliłam się ostatnio na te wszystkie błyszczące drobinkowe lakiery, tak że jak wczoraj zobaczyłam Las Vegas od Delii w Naturze to nie mogłam z niej wyjść bez któregoś z nich. Oczywiście dylemat miałam wieki bo kolory (czarny, srebrny, niebieski i złoty) wszystkie strasznie mi się podobały, a mogłam wziąć tylko jeden, więc padło na srebrzaka nr 500.
Na paznokciach prezentuje się pięknie i pozwoli urozmaicić każdy nawet zwykły mani.
Ja użyłam go wczoraj w zestawieniu z czerwienią od ntn od allepazkokci nr 67, i topem essence gel-look.
Na moich króciakach bajki nie ma, ale i tak efekt mi się podoba :)

Dzisiaj notka króciótka bo uciekam robić masy na placek urodzinowy (żaluję, że urodzin nie mam na wakacjach, ale cóż poradzić, wrzesień też najgorszą porą nie jest), jutro spodziewajcie się urodzinowego wpisu, a nabliżej w niedziele rezultatów mojego szkolnego tworzenia maseczek.

Pozdrawiam :)

Jedna warstwa Las Vegas




czwartek, 20 września 2012

Czerwień reaktywacja częśc I

Cześć.
Znudzona wstrętnym, wyblakniętym, sraczkoburaczkowym kolorem pasemek włosów postanowiłam je odświeżyć i nadać im z powrotem czerwony kolor. Zła jestem na siebie, że tak długo z tym zwlekałam, ale cóż..
Z efektu końcowego również zadowolona nie jestem, ale włosy i tak wyglądają o niebo lepiej bo na całej głowie kolor jest ten sam, jednolity, a nie każde pasmo w innym kolorze -lub bez koloru w ogóle..

Spodziewajcie się więc w niedalekiej przyszłości części II mojej czerwonej włosowej reaktywacji.

Do podkolorowania posłużyła mi szamponetka Marion nr56 Intensywna Czerwień (zastanawiałam się nad jasną czerwienią i winną czerwienią..).
Kolor wyszedł raczej czerwonawo rudy, ale oceńcie same. Tutaj moje zmagania krok po kroku, zdjęcia niestety nieostre.










wtorek, 18 września 2012

Carmex + sprzedaż

Cześć. Dopadła mnie od wczoraj jakaś jesienna depresja, chociaż słonko spróbowało humor poprawić i grzeje mocno jak w środku lata.
Wpadłam więc z zaległą recenzją Carmexu wiśniowego w tubce, którym w ramach współpracy kurowałam moje odwykłe od wszelakich kosmetyków usta.
Do testów dostałam wersję wiśniową.
Jak już kiedyś pisałam produkt dobrze zapakowany, w blistrze. Już po otwarciu koperty poczułam piękny wiśniowy zapach jak z cukierków :)

Szybko więc uporałam się z blistrem odkręciłam tubkę i nałożyłam na usta. Pierwsze co mnie zdziwiło to, to że wiśnie umknęły, a na nos rzucił się mentol. Gdy zapach mentolu już się rozszedł z powrotem wróciły moje wisienki. Nie spodziewałam się tego mentolu ponieważ Carmexu do tej pory nie znałam i było to dla mojego nosa troszeczkę za mocne, ale pozwolę sobie zauważyć, że taką niespodziankę miałam tylko przy pierwszych hmm 3 razach, a potem zaliczyłam zapach już na plus, bo lubię takie odświeżenie.

Na ustach balsam przyjemnie chłodzi, więc na lato będzie to mój numer 1.

Konsystencja żelowata bardzo dobrze rozprowadza się na ustach pozostawiając zwartą powłoczkę, która nie schodzi z ust tak łatwo, za co również plus :)

Zawsze zapominałam o mazidłach na usta, albo nie używałam specjalnie bo większość kleiła się i zbierała w kącikach, więc Carmex testowałam również pod kątem zostawiania śladów na ustach i wypadł pozytywnie.
Stosowałam go również pod szminkę przez co działał jako baza i szminka dobrze się rozprowadzała a usta były nawilżone.

A właśnie zapomniałam o głównym działaniu :p po Carmexowej kuracji moje usta stały się miękkie, nawilżone, bez suchych skórek. Uważam, że spełnił swoje zadanie i nie mówię tego tylko dlatego, że go dostałam, tylko tak na prawdę jest!

Chciałam także poinformować, że mam na sprzedaż bardzo fajny, nowy, przywieziony z Francji podkład Dream Satin Fluide (w Pl liquid) od Maybelline New York w kolorze 21 nude/beige dore.
Pisałam o nim tutaj.
W grę wchodzi sprzedaż (cena do uzgodnienia) lub wymiana na jakiś inny podkład bądź jakiś fajny kosmetyk w podobnej cenie :) Info dodam również do sprzedażowej zakładki.







poniedziałek, 17 września 2012

Little red dress


Cześć dziewczyny. Co tu dużo mówić mam dziś fatalny dzień i chyba nic już tego nie zmieni, boli mnie głowa, brzuch i nerka, a na dodatek kłótnia z Tż. Malutkie rozrabiają i chwilami nie daje już rady. Na szczęście Zosia urządziła sobie drzemkę i mogę tutaj wam coś 'wyskrobać'.
Wczoraj byłam u siostry ciotecznej i w ręce wpadł mi tusz do rzęs od Avon little red dress w ładnym czerwonym opakowaniu.
Z chęcią go 'złapałam' i otworzyłam żeby oglądnąć szczoteczkę.. i co? ku mojemu zdziwieniu na pierwszy rzut oka nie zauważyłam żadnego włosia. Zdziwiłam się troszkę, lepiej się przyjrzałam i zobaczyłam wąską silikonową szczoteczkę z mikroskopijnej długości włoskami. Pierwsze co sobie pomyślałam to: jak tym można się pomalować i rozdzielić rzęsy?
Otóż gdy tylko wstałam pobiegłam do łazienki w celach przetestowania nowego tuszu.

Słowa producenta:
Pogrubiający tusz do rzęs Little Red Dress to gwarancja widocznie pogrubionych i gęstych rzęs. Kosmetyk zdecydowanie zwiększa ich objętość i pogrubia je na całej długości i szerokości aż o 5 razy.* Efekt mocno zagęszczonych i wyraźnie grubszych rzęs gwarantuje unikalna formuła produktu, która sprawia, że tusz dokładnie otacza i rozdziela wszystkie rzęsy, również te najkrótsze. Zaletą kosmetyku jest również to, że nie skleja rzęs. Precyzyjną aplikację tuszu umożliwia elastyczna plastikowa szczoteczka o prostym kształcie. Produkt zamknięto w eleganckim, czerwonym opakowaniu.

*Dane w oparciu o testy laboratoryjne z wykorzystaniem sztucznych rzęs.





Moja opinia:
Tusz mieści się w 7ml opakowaniu.
Szczoteczka jak dla mnie miękka, ciekawa :p
Efekty na oku:
-pierwsza warstwa słabo widoczna
+przy drugiej rzęsy wydłużone, lekko podkręcone (jeszcze nie spotkałam tuszu który dobrze podkręciłby moje rzęsy)
+++ rzęsy mega rozdzielone!
+++ rzęsy nie posklejane!
-pogrubienie prawie niezauważalne
+ nie da rady poodbijać sobie tuszu na powiekach przy malowaniu
+ idealny przy malowaniu dolnych rzęs
-czerń 'mało czarna'
Tusz na dzień bardzo dobry. Teatralnego obrazka sobie nim nie zrobimy, ale dla osób lubiących naturalny wygląd i dobrze porozdzielane rzęsy - super.
Już wiem, że jak tusz wykończę będę lała do niego Celi właśnie dla szczoteczki, albo zostawię sobie samą szczoteczkę dla rozdzielania nią rzęs pomalowanych innym tuszem :)
Bez tuszu

Jedna warstwa (i widać mój ubytek w rzęsach:( )

Dwie warstwy


sobota, 15 września 2012

Piaskowe lakiery

Hej.
Zalakierowało się troszkę więc i dzisiaj o moich już dość wiekowych, ale ciekawych lakierach.
Są to lakiery bazarowej firmy Lemax Colour max 2500. Kolory to jasne pastele z domieszką, no właśnie co to jest? coś w rodzaju czarnego drobniutkiego piasku, albo jakby paznokcie posypać drobnym pieprzem ;p. Po pomalowaniu nie czuć, że lakier jest chropowaty, ale przy zmywaniu troszkę tak.

Lakiery wysokich lotów nie są bo na drugi dzień już mogą zdarzyć się odpryski, ale za cenę 2-3zł nie jest to tragedia i jednorazowo dla ładnego koloru można sobie na niego pozwolić.

Jedna warstwa schnie szybko, z dwiema już jest gorzej, ale tragedii nie ma, za to nie miałam topa pod ręką i na wierzch dałam odżywkę z Avonu mineral strength (zamiast jakiegoś bezbarwnego) i po niej paznokcie schły wieki i oczywiście odczekałam sporo czasu licząc w godzinach zanim poszłam spać i rano moim oczom ukazała się poodbijana pościel na lakierze ;p myślę, że niepotrzebnie dałam tą odżywkę..

Lakiery nazw nie mają, pod butelką mają wytłoczone numery, ale jakoś chyba na nie patrzeć nie będę bo dwa różne kolory mają ten sam numer.

 Jak wczoraj za wygląd paznokci przepraszam.
Jak podrosną nadam im właściwy kształt bo im krócej ścinam tym robią się bardziej miękkie i rozdwajające, z dłuższymi ten problem tak bardzo nie dokucza.




piątek, 14 września 2012

Mirror shine i candy

Witam!
Mało u mnie paznokci na blogu, a miłość do zdobień mam ogromną, jednak obecnie stan moich paznokci nie pozwala na popisy. Paznokcie są w trakcie Evelinowej regenracji i odbudowy - są w fatalnym stanie. Skórki też pozostawiają wiele do życzenia - to mój odwieczny problem. Chyba muszę się nimi konkretnie zająć co opiszę na blogu.
Nie mam dzisiaj weny więc szybko do konkretów. Lakiery Avon mirror shine metallic mauve i blue steel zagościły po długiej przerwie na moich paznokciach. Nie są to jednak moje kolory - żałuję, że nie mam złotego albo srebrzaka, nie mniej jednak ocenę zostawiam wam.
Od razu mówię nie zwracajcie uwagi na zalane skórki, ich stan i kształt moich paznokci :P

Lakiery schną błyskawicznie. Nie zdążę dokończyć drugiej ręki a już na pierwszej lakier suchy. Dlatego musimy się spieszyć malując bo zdarza im się smużyć, ale to dlatego, że za szybko schną :P

Trwałość ciężko mi powiedzieć bo jest różnie ale około 3 dni wytrzymają.

Na zdjęciu jedna warstwa - wystarcza na równe pokrycie bez prześwitów.

Pędzelek standardowy, konsystencja raczej rzadka.

Co o nich sądzicie?






















(Na palcu serdecznym blue steel a mettalic mauve(fiolet) na reszcie, chociaż aparat kolorów zbyt nie wyróżnił bo i w rzeczywistości są zbliżone.



A żeby było bardziej mirrorowo (jak mi się fajnie zgrało) chciałam ogłosić, że biorę udział w candy u Panny Dominiki gdzie do rozdania szminki :)
Zapraszam chętnych i życzcie mi szczęścia bo kolorki fajne.



Zaglądnij:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...